Docieramy do Budapesztu, śpieszymy się nieco bo niby mamy już mieć ciopąg do Aradu. Owszem, kiedyś tam w końcu nadjechał. Tylko 3 godzinne opóźnienie, zawsze mogło być gorzej. Także początek pierwszej nocy spędzamy na pięknym dworcu budapesztańskim, a kontynuujemy w fotelach kolejowych próbując odnaleźć w miarę dogodną pozycję, zdatną do snu oczywiście.